Prognozowano drastyczny spadek cen mieszkań spowodowany koronawirusem. Póki co, tak się jednak nie stało. Ceny nieruchomości mieszkalnych nadal utrzymują się na wysokim poziomie. Co więcej, w Warszawie – właśnie w czasie pandemii – odnotowano rekordową średnią cenę transakcyjną, wyniosła ona 11 tysięcy złotych za metr kwadratowy. Wiele osób liczyło, że w dobie epidemii ceny mieszkań spadną, a co za tym idzie, będzie ich w końcu stać na zakup własnego kąta.
Co może wpłynąć na spadek cen?
Należy zacząć od tego, że to nie sam COVID-19 wpływa na rynek nieruchomości w Polsce, ale związane z nim obostrzenia. Wprowadzone ograniczenia i czas ogólnopolskiej kwarantanny nie tylko znacznie zdestabilizowały życie ludzi, ale także wyhamowały gospodarkę. Dwumiesięczny przestój zmusił wielu przedsiębiorców do przeprowadzenia redukcji etatów, obniżenia pensji pracownikom lub nawet do całkowitego zaprzestania działalności. W okresie pandemii kondycja finansowa wielu firm została znacznie nadszarpnięta. Co gorsza niektóre z nich splajtowały – zarówno małe, jednoosobowe biznesy, jak i wielkie firmy obecne od lat na rynku.
Problemy przedsiębiorców przekładają się bezpośrednio na problemy pracowników. Część z nich straciła pracę, a tym samym została pozbawiona źródło dochodów. Innym zredukowano wymiar etatu i jednocześnie obniżono pensję. Należy pamiętać o tym, że pomimo aktualnego złagodzenia obostrzeń, stan pandemii jeszcze się nie zakończył. Wielu pracowników nadal obawia się, że dołączy do grona bezrobotnych, gdyż większość przedsiębiorstw będzie potrzebowała czasu, żeby „stanąć na nogi”. Zła sytuacja finansowa lub nawet bankructwo wielu małych i dużych firm, wzrost bezrobocia i stan ciągłej niepewności wpływają negatywnie na i tak już dość kiepskie nastroje na rynku.
A jeżeli ceny nieruchomości wzrosną?
Wszystkie powyżej wspomniane czynniki przemawiają za tym, że ceny nieruchomości powinny spaść. Jednakże, istnieje też druga strona medalu. Ze względu na obniżenie stóp procentowych kredyty będą tańsze. Niemniej jednak, dostęp do nich będzie trudniejszy ponieważ banki podniosły próg wkładu własnego do 30 a nawet 40 procent. Obowiązujący dotychczas wkład własny w wysokości 10% – 20% wartości nieruchomości, stanowił dużą przeszkodę dla osób chcących zakupić mieszkanie lub dom. Obecnie ta „zaporowa kwota” znacznie wzrosła. Niewiele osób kupuje nieruchomości za gotówkę. Duża grupa Polaków zaciąga kredyt, by nabyć własne mieszkanie. Niestety przy obecnym obrocie spraw może się okazać, że mieszkanie jak i kredyt są poza zasięgiem znacznej części społeczeństwa.
Na wzrost cen nieruchomości może też wpłynąć fakt, że lokaty stają się nieopłacalne, a ceny akcji drastycznie spadły. W przypadku lokat nastąpiło znaczne obniżenie stóp procentowych, przez co spadła zyskowność, a trzymanie pieniędzy na lokacie stało się nierentowne. Z kolei na spadek wartości akcji wpłynęło czasowe zamknięcie wielu przedsiębiorstw i wynikające z niego obniżenie wycen na rynku. Rozczarowani posiadacze mogą zacząć inwestować w nieruchomości, które w obecnej chwili wydają się być dużo stabilniejsze niż bardzo niepewne i chwiejne aktywa.
Ku której opcji się skłaniać?
Na ten moment ciężko jednoznacznie wyrokować jak w najbliższych tygodniach będą kształtowały się ceny nieruchomości mieszkalnych. Sytuacja, w której wszyscy obecnie się znajdujemy jest bardzo dynamiczna. Wiele firm dopiero wznawia pracę po nieplanowanym przestoju, a poziom bezrobocia nadal przewyższa stan sprzed epidemii. Już w połowie kwietnia liczba bezrobotnych wzrosła aż o 3,18 procent.
Może wydarzyć się tak, że ceny nieruchomości zmaleją jedynie minimalnie, ale jednocześnie pojawią się na rynku tzw. super okazje, czyli nieruchomości sprzedawane przez osoby, których nie będzie stać na spłacanie kredytu lub utrzymanie mieszkania czy domu.
Należy jednak pamiętać o tym, że rynek nieruchomości reaguje z opóźnieniem na zmiany gospodarcze. Dlatego rozsądek nakazywałby wstrzymać się z wyrokami jeszcze kilka miesięcy.